3X3- Trójmiasto w 3 dni – część 2


 

W ostatnim poście przedstawiłam podstawową listę tego, co można zwiedzić w Trójmieście. Zabytkowy Gdańsk, spokojna Gdynia i rozrywkowy Sopot stanowią takie 3 w jednym. Każdy może sobie dozować takie doznania, jakie mu pasują. Swobodne przemieszczanie się z miejsca w miejsce ułatwia ten wybór. Teren ten zachwycił mnie jeszcze pod innymi aspektami. Natrafiłam na wybitną kuchnię, klimatyczną rozrywkę i rewelacyjny relaks. I tu nastąpi tak zwane lokowanie produktu. Bo to co dobre zasługuje na wyróżnienie.

Ci co znają belfra wiedzą, że jedzenie jest dla niego ważne. Lubię zjeść coś innego, lubię dobre restauracje ale potrafię też zaspokoić się podstawowymi daniami. Jeśli jednak tylko mam możliwość, decyduję się na odrobinę luksusu. Tak tez było tym razem. W założeniu, podczas pobytu w Trójmieście, miała być dobra kolacja. Na szczęście  natrafiłam na więcej miejsc, które gorąco Wam polecam. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że na większość natrafiłam zupełnie przypadkowo.

Pierwszego dnia pobytu, po długim spacerze wzdłuż wybrzeża portowego, przyszła ochota na kawę i coś słodkiego. Organizm zmęczony podróżą i długim spacerem zażądał cukru czyli energii. Byłam zaskoczona, bo ogólnie nie przepadam za słodkościami. Ale jak mus to mus. Rozpoczęły się intensywne poszukiwania miejsca, które wpadnie w oko. Idąc jedną z głównych ulic Gdyni – Świętojańską, rozglądałam się za jakimś fajnym miejscem. Mijałam sporo kawiarni, cukierni ale żadna do mnie nie przemówiła. W końcu jedna mnie zainteresowała, to Mariola Cafe Lodziarnia. Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. Zamówiłam kawę, torcik bezowy i mały pucharek lodów. W sumie to chciałam tylko 2 gałki, bez niczego ale moja współtowarzyszka podróży zadecydowała inaczej. Chwała jej za to !!

Wszystko było przepyszne a cena dodatkowo bardzo przystępna  (torcik 10 zł, gałka lodu 3,5 zł). Dopiero z czasem dowiedziałam się, iż trafiłam do jednej z najstarszych lodziarni na terenie miasta, która serwuje lody już ponad 40 lat i posiada kilka punktów. Jeśli chcecie dokładnie poznać historię tego miejsca zapraszam do zapoznania się z artykułem. http://namonciaku.pl/3miasto/1,113053,15530596,Kultowa_kawiarnia_Mariola_serwuje_w_Gdyni_lody_od.html

Następny dzień miał w założeniu intensywne zwiedzanie. Punktów w Gdańsku do zobaczenia wiele, więc nie było w sumie czasu na rozglądanie się za miejscem do spożycia posiłku. Założenie było proste i oczywiste – jemy co się trafi i gdzie się trafi, nawet jak miałby to być przysłowiowy kebab. Gwoli wyjaśnienia – nie jadamy takich rzeczy, to tylko skrót myślowy!! Skupiłyśmy się zwiedzaniu – Europejskie Centrum Solidarności, Długi Targ, Dwór Artusa, Fontanna etc, etc. – priorytety dnia Gdańskiego. Więcej znajdziesz tutaj .

Po południu przyszedł czas na skierowanie się w stronę Westerplatte i wrzucenie czegoś do brzuszka. Okazało się, że tramwaj wodny odpływa o pełnych godzinach, a że trafiłyśmy na wybrzeże tuż po 15.00, miałyśmy więc trochę czasu na posiłek. Zapadała decyzja – poszukujemy jedzonka ale jednocześnie kierujemy się w stronę stacji początkowej tramwaju, ze względu na dużą ilość chętnych do wyjazdu na przyczółek. Tuż przy początkowej stacji znajdował się Hotel Almond Gdańsk z piękną, restauracyjną oranżerią  ( Restauracja Magiel ). W związku z tym, że miałyśmy pół godziny do odpłynięcia, postanowiłyśmy zaryzykować. Szybkie spojrzenie na menu, rozmowa z kelnerem o braku czasu i wybór pada na pierogi z kaczką w sosie truflowym. Na początek szybko podano nam starter – chlebek z masełkiem czosnkowym. W rozmowie z kelnerem zaznaczyłyśmy, że posiadamy ograniczony czas i dostałyśmy zapewnienie, iż w ciągu 10 minut otrzymamy danie. Tuż po tym czasie niespodzianka w postaci grzanki z duszoną karkówką, bo jeszcze ze 3 minutki trzeba poczekać na danie główne.

Niezwykle miły i zaskakujący gest ze strony kuchni, nie wspominając, że przepyszny. Rzeczywiście, za chwilę podano nam pierożki… i tu powinnam skończyć opisywanie ich smaku, wyglądu ze względu na pojawiający się ślinotok w ustach 🙂

Mistrzostwo, jestem pierogowa z zamiłowania, ale tak dobrych, to ja jeszcze nie jadłam. Za przystawkę, dodatkową grzankę i talerz pełen pierogów jedyne 25 złotych. Już nawet się zastanawiałyśmy czy płynąc na Westerplatte czy może zostać jeszcze w restauracji ?? Jeśli natraficie na nią podczas swojej podróży – nie zastanawiajcie się i wchodźcie!!

http://restauracjamagiel.pl/#menu

Przyszedł w końcu czas na zakładaną w planach kolację. Wiązało się to bezpośrednio z pobytem w Sopocie, gdzie zwiedzanie, tak jak pisałam, toczyło się w zwolnionym tempie. Spacerując po Monciaku wśród tłumów turystów, ulicznych grajków i artystów wszelkiego rodzaju, przyszedł moment za rozglądnięcia się za restauracją. Z założenia miała to być dobra kuchnia, z klimatycznym miejscem, taka odrobinka luksusu. Tu z pomocą przyszedł Tripadvisor. Wybór padł na restaurację Petit Paris przy ulicy Grunwaldzkiej, lekko odsuniętej od głównego deptaka. Już przy wejściu obsługa wskazała stolik i podała menu. Na przystawkę poszła tarta z kaszanką.

Samo połączenie jej z konfiturą z czerwonej cebuli wydało się niezwykle ciekawe. I nie tylko – było niezwykle dobre! Co do dań głównych postawiłyśmy na stek z antrykotu oraz łopatkę z nowozelandzkiej jagnięciny.

Oczywiście tuż po przyjęciu zamówienia na stole pojawiło się czekadełko w postaci ciepłego pieczywka i pasty serowej.

Czas oczekiwania na potrawy wręcz idealny, płynnie się pojawiały, w bardzo krótkich odstępach czasu. Obsługa non stop doglądała stołu ale nie była natarczywa.  Wszystko na najwyższym poziomie. Dodatkowo porcje wcale nie były małe. Z wielkim ubolewaniem nie dałam rady dokończyć steka!

Więc jeśli chcecie zjeść smacznie, dużo, w świetnym lokalu to maszerujcie do http://www.petitparis.pl/

Nie samym zwiedzaniem i jedzeniem człowiek żyje ! Chociaż co niektórzy powątpiewają w to, że mam czas na cokolwiek innego, bo jestem wiecznie w podróży. Grunt to znaleźć równowagę w tym co się robi. Przecież podczas zwiedzania można też znaleźć czas na krótki relaks. Udało mi się taki wygospodarować w ciągu tych 4 dni aż dwukrotnie. W sumie jeśli doliczymy do tego super kolację to i 3 krotnie.  Będąc w Gdańsku postanowiłyśmy wybrać się do kina. Miałyśmy upatrzony film, jednak komercyjne miejsca całkowicie odpadały z racji braku w repertuarze. Trzeba było poszukać kina studyjnego. W bocznej uliczce Gdańska (ul Strajku Dokerów 5 ), w budynku wyglądającym z zewnątrz jak stary blok mieszkalny, odnalazłyśmy kino Kinoport , tak zwane kino lokalne. Malutka sala i krzesła, nie typowo kinowe, tworzyły niesamowity klimat. Wydawało się wręcz, że człowiek trafił na prywatny pokaz filmowy. Uczta dla duszy! Polecam relaks w takim właśnie wydaniu.

Istną wisienką na torcie była jednak wizyta w salonie kosmetycznym w Gdańsku. Gdańsk Oliwa, ulica M. Beniowskiego 51 to tam mieści się luksusowy Petite Perle.

Miejsce odsunięte od centrum, w zacisznej uliczce doskonałe na relaks. Już od progu wita nas uśmiechnięta, i jak się później okazuje, wykwalifikowana kadra. Zabiegi oferowane są na najwyższym poziomie, na bazie renomowanych kosmetyków branży kosmetycznej. Dodatkowo każdy zabieg wykonywany jest w osobnym pokoju co tylko potwierdza komfort tego miejsca.

Pomimo tego, że byłam tam przejazdem, nie zostałam potraktowana jako przypadkowy klient. Wręcz przeciwnie, kosmetyczka z zaangażowaniem i zainteresowaniem opowiadała o sposobach dbania o skórę, polecając rożnego rodzaju kosmetyki. Niekoniecznie dostępne tylko w salonach. PROFESJONALIZM, NOWOCZESNOŚĆ NA NAJWYŻSZYM POZIOMIE. POLECAM!! Odwiedź  http://petiteperle.pl/ 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *